Jazda w kabinie motorniczego tramwaju

20 stycznia 2015

To nie będzie opis kolejnego koszmarnego snu. To się zdarzyło naprawdę. Dzisiaj wieczorem, gdy wracałam z pracy z drugiej zmiany.
Półtora miesiąca temu pisałam o pewnej pani tramwajarce.
Otóż kontakt z tą panią w moim przypadku zaowocował – jak to się ktoś wyraził – „nieplanowanym przypływem gotówki” – a przy okazji liźnięciem różnego rodzaju ciekawej wiedzy. Bardzo mi się takie coś podobało, tylko pracy miałam potwornie dużo.
Ta pani jest taka trochę – mówiąc oględnie – z innej bajki. Ktoś po mojej opowieści o niej określił ją jako „kobieta-bluszcz”. I chcę się jej pozbyć i jednocześnie nie chcę.
No i wyobraźcie sobie, jest około 18.30, stoję sobie na przystanku Muranowska, kierunek Marymont Potok, podjeżdża mój tramwaj, otwierają się drzwi i… z czeluści kabiny, zza steru tramwaju odzywa się ona!
Zostałam natychmiast wciągnięta do jej kabiny.
Przejechałam w tej kabinie jeden przystanek i był to najbardziej traumatyczny przystanek w moim życiu a jednocześnie najbardziej zabawny. Było mi tam ciasno i niewygodnie. Nie było się czego złapać a tramwaj jak to tramwaj, szarpał przy ruszaniu i hamowaniu. Bałam się, że albo stamtąd wypadnę na ulicę, albo polecę na nos prosto na tę jej kierownicę czy co ona tam przed sobą ma. Czułam się, jak w kabinie ruskiego ciągnika, tylko z tą różnicą, że tam siedziałam na skrzyni a tutaj stałam. A ją to bawiło! Mnie jednocześnie bawiło to i przerażało a ona przez cały ten czas nawijała, gadała i nie mogła zrozumieć, czego się tak boję. Gdybym była świadkiem takiej sceny motorniczego z innym pasażerem, byłabym oburzona i na pewno bym taką scenę tu opisała. Dodam jeszcze, że parę razy rozmawiałam już z nią w przeszłości przez telefon podczas, gdy ona prowadziła tramwaj. W tle słyszałam, jak on jedzie, jak się otwierają i zamykają drzwi a jej nic to nie robiło. Też nie chciałabym jechać z takim kierowcą czy motorniczym, który sobie gada przez komórkę podczas jazdy.
No więc stałam w tej kabinie i jednocześnie śmiałam się z całej tej sytuacji i bałam się. W trakcie tej jazdy pani tramwajarka kazała mi dla lepszego utrzymania równowagi stanąć jedną nogą na niższym stopniu. Po przejechaniu jednego przystanku wypuściła mnie stamtąd drzwiami prowadzącymi z kabiny motorniczego do właściwego tramwaju, posadziła na siedzeniu i jechała dalej. Gdy wysiadłam, jeszcze wymieniłam z nią jakieś pożegnania a potem stało się coś dziwnego. Byłam w takim szoku, że nie wiem, jak znalazłam się po drugiej stronie ul Mickiewicza myśląc, że przez pomyłkę wysiadłam przystanek wcześniej i przeszłam przez Pl Inwalidów. A w sumie, to tak naprawdę nie wiem, gdzie wysiadłam i jak długo szłam, aż doszłam do ulicy, gdzie jest kościół Stanisława Kostki. Potem musiałam się wracać.
Jak tak teraz o tym piszę, to cały czas nie mogę ochłonąć i nie mam pewności, czy to zdarzyło się naprawdę, bo takie rzeczy, to zwykle miewałam tylko w snach.
I nie pytam – Boże, dlaczego mi stawiasz na drodze takich wariatów – bo doskonale wiem, dlaczego.
Bo swój do swego lgnie.

Komentarze 2 to “Jazda w kabinie motorniczego tramwaju”

  1. Danuario, A ja bym w chętnie zobaczyła w tej kabinie jak wygląda „kierownica” tramwajowa, jakie tam są przyciski, itd. W autobusie to dla mnie oczywiste, kierownica, lewarek do zmiany biegów,a w tramwaju… Też bym się bała i nie utrzymałabym równowagi w takiej kabinie, ale powetowałabym sobie obejrzeniem sterowania tramwajem, bo to bardzo ciekawe…

  2. danuaria said

    Nie bardzo się dało, bo tramwaj był w trasie no i pani po prostu wykonywała swoją pracę, czyli wiozła pasażerów. Gdybyśmy były gdzieś na pętli i miały na to czas, to kto wie. Ja wtedy byłam w takim szoku, że marzyłam tylko o tym, żeby dojechać cało do domu.

Dodaj komentarz