Pan Sławomir Besowski

31 sierpnia 2021

Nie znałam go osobiście, ale przez jakiś czas miałam go w znajomych na Facebooku. Wiecznie się z nim o coś spierałam, aż w końcu się wkurzyłam i usunęłam go ze znajomych. Popierał coś, czemu ja się sprzeciwiam – konwencję ONZ o prawach osób niepełnosprawnych – coś, co zostało napisane dla mieszkańców wielkich miast w bogatych krajach, a co pewnie niedługo przestanie być ważne, bo czasy mamy wiadomo jakie.
Pan Sławomir nie potrzebuje już asystenta, bo rozpoczął niezależne życie w lepszym ze światów. [*]

Pamiętacie, jak opisywałam rozmowę ze znajomą, mieszkającą kilka bloków dalej?
„Jak pójdziesz zrobić test na przeciwciała, to powiedz, że jesteś zaszczepiona” – mówiła. Uważałam, że bzdury gada.
A oto zasłyszana opowieść.
Streszczę ją szybko, bo facet na YouTube za przeproszeniem pieprzy 3 po 3, więc ja to tak szybko napiszę i podam link do źródła.
Ktoś trafił na oddział ratunkowy szpitala w Legnicy. Zapalenie wyrostka. Po 5 godzinach czekania trafił do lekarza, który na wstępie zapytał pacjenta, czy jest zaszczepiony. Pacjent był zaszczepiony. I wtedy lekarz sięgnął do pudełek z testami na wiadomego wirusa. Na jednym pudełku było napisane „Z”, na drugim „NZ”. Lekarz wyjął test z pudełka z napisem „Z”.

Kolarze na dopingu

27 sierpnia 2021

Właśnie usłyszałam, żę paraolimpijscy kolarze zostali złapani na dopingu. Wzięli jakieś niedozwolone środki i mają zostać potępieni, wydaleni i wogóle. Kolarze, paraolimpiada… A jeśli oni byli niewidomi lub bardzo słabo widzący i ktoś ich okłamał, że daje im coś innego. No przecież etykiet nie przeczytali. Nie widzą. Jakiś widzący, zły człowiek oszukał ich!😂😂😂
No, taki żarcik.

Tym razem podrzucam link do nie swojego tekstu. Był on pisany w niedzielę, kiedy to psalm miał 5 zwrotek.

www.facebook.com/195882360970555/posts/948024042423046/

Myślałam, że w tej serii nie pojawi się żaden wpis, ale wszystko idzie do przodu, zmieniają się ludzie. No i zmienił się wikary w parafii. Dzisiaj pierwszy raz odprawiał mszę. Poszłam dość nietypowo, bo wczoraj nie poszłam, na dodatek uroczystość, w perspektywie śpiew psalmu na melodię, którą uwielbiam, cztery zwrotki. Zawsze te psalmy na maryjne święta były krótsze.
Siadamy i ksiądz rozpoczyna kazanie.
„Niech będzię pochwalony Jezus Chrystus.
Zazwyczaj nie zaczynam kazania w ten sposób, ale zrobiłem to z powodu tak pięknie wykonanego psalmu. Jestem tu nowy…”
Yyy… A co ma piernik do wiatraka? Co ma psalm do nietypowego rozpoczęcia kazania? No bo w dalszej jego części nie było o psalmie ani słowa.

Po mszy z tyłu kościoła podchodzi do mnie kobieta. Nie mam pewności, ale chyba siedziała ze mną w ławce. Na początku mnie nawet podsiadła, ale chyba ktoś jej coś powiedział, bo słyszałam, jak się tłumaczyła, że jest tu pierwszy raz.
No więc po mszy podchodzi do mnie.
– Proszę pani, chcę panią o coś zapytać. Czy czuje się pani bogata finansowo?
– Tak.
– Czuje się pani bogata, bo ma Boga.
– Nie. Po prostu na wszystko mi wystarcza.
– Bo Pan Jezus mi powiedział… (tu słyszę, że kobieta za chwilę się rozpłacze.) …Bo Pan Jezus mi powiedział, żebym dała komuś jałmużnę…
– To proszę ją wrzucić do puszki przy figurze św Antoniego.
– Ale ja…
– Proszę to wrzucić do puszki przy św Antonim.
Z pomocą ruszyła MG, wskazując wzrokiem figurę.
Pewnie nie jeden czytający powiedziałby – a trzeba było wziąć.
I tyle. Pointy nie będzie.

O tym, że moim zdaniem pies przewodnik, to nie jest dobre rozwiązanie, pisałam nie raz i nie dwa. Nie kwestionuję zalet tego rozwiązania. One są, ale uważam, że wad jest znacznie więcej.
Oto zasłyszana historia.
Koncert plenerowy w parku miejskim. Na to cykliczne wydarzenie przed pandemią przychodziło wiele osób. Tak dużo, że ciężko jest znaleźć wolne miejsce. Trzeba przychodzić dużo wcześniej, żeby je zająć. Niechętnie ktokolwiek ustępował niewidomemu z przewodnikiem-człowiekiem. Zwykle wtedy pozostaje siadanie na trawie.
Oto na koncert przyszedł niewidomy z psem przewodnikiem. Z jego perspektywy wyglądało to następująco: człowiek ten wszedł z psem na teren parku. Pies znalazł pustą ławkę, człowiek usiadł i nagrodził psa.
A jak wyglądało to z perspektywy osoby widzącej, mocno siedzącej w tzw środowisku, która akurat znalazła się w tym miejscu i w tym czasie?
Niewidomy przyszedł z psem przewodnikiem, a że był to labrador, a jak wiadomo, labrador jest wiecznie głodny, wywąchał jakieś kanapki u ludzi siedzących na ławce. Ludzie uciekli w popłochu zwalniając ławkę. Osoba niewidoma usiadła na tej ławce i nagrodziła psa.
Czy ów niewidomy człowiek dowiedział się, w jaki sposób stał się szczęśliwcem siedzącym na ławce? Tego się nigdy nie dowiedziałam.

Właśnie się dowiedziałam od jakiegoś mędrca z Facebooka, kto jest niepełnosprawny, a kto kaleka.
Ale może od początku.
Jest wypadek. Młody kierowca odwozi swoją dziewczynę do pracy, jedzie za szybko, uderza w drzewo. On ginie, a jego dziewczyna będzie… …no właśnie… Spór o terminologię. Ktoś napisał, że „zostanie kaleką”. Ja poprawiam, że „nie kaleka, tylko niepełnosprawna”. I tu wtrąca się ów mądrala, który nawet ma jakieś imię i nazwisko.
Otóż jego zdaniem (tu wklejam komentarz, żeby nie było), „Kaleką, bo okaleczona, niepełnosprawną by się urodziła . „

Chętnie bym przekleiła fragment tej historii tutaj, bo boję się, że pewnego dnia zniknie z Facebooka. Autorem tej historii jest pan około 60 lat, syn lekarzy pracujących w Laskach, również lekarz. Nie umiem przeklejać treści z Facebooka w telefonie, a komputer mam popsuty, więc streszczę.

Autor tekstu, do którego link będzie poniżej, został przez rodziców posłany do przedszkola znajdującego się w Zakładzie dla Niewidomych w Laskach. W tym przedszkolu niewidome i słabowidzące dzieci każdego nowego pytały, czy jest niewidomy, czy słabowidzący, a jeśli tak, to ile widzi. Były tam też dzieci, zwane „bezgałkowcami”. Kiedy autor tekstu powiedział, że całkowicie widzi, został pobity przez pozostałe dzieci. Potem zaczął się wycofywać. Najpierw skłamał, że trochę widzi. Dzieci mu nadal dokuczały. Przestały dokuczać dopiero wtedy, gdy powiedział, że ma tylko poczucie światła. Kiedy do przedszkola przychodziły wycieczki, ludzie zachwycali się, że ma takie ładne oczka a nie widzi. Autor tekstu nie wyprowadzał ich z błędu, a przedszkolanka też nie, gdyż była osobą niewidomą i nie wiedziała, czyich oczu dotyczyła ta uwaga.a.

Obecnie autor w komentarzu wycofuje się z tej historii twierdząc, że to taka alegoria była. Nie wierzę mu.

Tyle się mówi o tolerancji, integracji, akceptacji inności, edukuje się widzące dzieci, jak mają traktować niewidomych, a tym czasem ponad pół wieku temu w wiodącym ośrodku dla niewidomych niewidoma przedszkolanka uczyła niewidome dzieci nietolerancji i wrogości w stosunku do dzieci widzących. W katolickim ośrodku, pod okiem obecnie wynoszonej na ołtarze założycielki. Jestem w szoku i zastanawiam się, czy obecnie dzieci niewidome w tym ośrodku też są uczone, że widzących mają bić po głowie.

www.facebook.com/102854551750395/posts/234210585281457/

Zawód „matka”

10 sierpnia 2021

To przyszło mi do głowy podczas przeglądania i uczestniczenia w dyskusji pod tekstem na temat pewnego niedawnego głośnego zdarzenia. Za rok pewnie już nikt oprócz najbliższych nie będzie o tym pamiętał, więc kronikarsko odnotuję:
Kierowca autobusu w Katowicach w pewien sobotni poranek przejechał 19latkę, zabijając ją. I pewnie tylko wiedziałaby o tym rodzina i znajomi obojga, gdyby gazety nię napisały, że kobieta ta mając lat 19 była już matką dwójki dzieci i że zginęła nad ranem rozdzielając bijących się na jezdni ludzi. No i jak to napisano w internecie, to oczywiście podniósł się wrzask. I nie chodziło o kierowcę, który przejechał kobietę. Chodziło o tę kobietę. „Skoro była matką, to co robiła o tej porze, dlaczego nie spała ze swoimi dziećmi w domu, dlaczego w tak młodym wieku miała już dwoje dzieci”. Pisali, że widzieli zdjęcia z imprezy, na której była parę godzin wcześniej, że wracała z pracy w piekarni z nocnej zmiany, że szła do pracy do piekarni na poranną zmianę, ktoś nawet wymyślił teorię, że poszła do kościoła na poranną mszę i nie chciała budzić dzieci. Inni pisali, że była dobrą matką, że już nie przytuli swoich dzieci, że jak dorosną, to będą pytać, gdzie jest mama, że jak dorosną, to przeczytają te okropne komentarze. Byli też tacy, co bronili kierowcy.
Ja oczywiście trzymam stronę tych, którzy pytali, co robiła zamiast siedzieć z dziećmi i w ogóle czemu już w tym wieku miała ich dwoje.
Oburzają mnie głosy, że matka małych dzieci nie jest od tego, żeby cały czas być z nimi w domu, że ma prawo imprezować, a kto uważa inaczej, ten jest głupi, nie ma dzieci i w ogóle żyje w średniowieczu.
Nie mam dzieci, ale mam przecież matkę, siostrę, bratową, a co za tym idzie, jakieś wzorce. Macierzyństwo zobowiązuje. Już nie wspomnę tak oczywistej dla mnie rzeczy, jaką jest pewna kolejność działań, prowadzących do założenia rodziny.
Ale coś mi przyszło do głowy.
Kiedyś w każdym domu pieczono chleb, uprawiano warzywa, jeszcze wcześniej polowano na zwierzynę, żeby zjeść mięso. Kiedyś kobiety same szyły ubrania, mężczyźni sami wyrabiali narzędzia, rodzice sami strzygli swoje dzieci i siebie nawzajem itd. itp.
Obecnie chleb, mięso, warzywa, owoce, ubrania, narzędzia kupuje się w sklepach, ktoś te rzeczy produkuje. Obecnie są ludzie, którzy nie gotują w domach, tylko zamawiają jedzenie, i to nie samotni ludzie, lecz całe rodziny, nie przygotowują świąt, tylko zamawiają catering; są też i tacy, którzy sami nie sprzątają swoich mieszkań, tylko zatrudniają panie do sprzątania. Są czynności, które kiedyś potrafił każdy, a teraz uczy się tego w wyprofilowanych szkołach.
Czekam, kiedy powstaną szkoły wyższe o profilu „matka”, których absolwentki będą zawodowo wychowywać dzieci. Dzieci nie będą mieszkać z biologicznymi matkami, lecz po porodzie będą trafiać do kobiet, które po odpowiednich studiach będą wychowywać dzieci i będzie to ich praca zawodowa. A biologiczne matki będą chodzić na imprezy i żyć myśląc tylko o sobie.
A może wręcz dzieci będą rozwijać się w brzuchach zawodowych, płatnych surogatek, kształconych do bycia w ciąży i rodzenia. A może wręcz dzieci będą rozwijać się w jakichś sztucznych macicach i będą kupowane w sklepach, jak chleb, mleko i ogórki. A kobiety będą chodzić na imprezy i bić się na środku ulicy przed maskami autobusów.