Sen o szkole i o świnkach

28 listopada 2013

Śniło mi się, że znów znalazłam się w Laskach, ale było zupełnie inaczej. Mieszkałam w pięknym, nowym internacie, którym byłam zachwycona. Internat był połączony łącznikiem ze szkołą. tym też byłam niezwykle zachwycona. Cieszyłam się, że do szkoły nie trzeba ubierać kurtki i butów, że na WF będzie można przebrać się w internacie i że szybciej wrócę ze szkoły, żeby nakryć do stołu przed obiadem.
Z internatu było tylne wyjście do pięknego, dużego ogrodu, w którym przesiadywałyśmy całe dnie po powrocie ze szkoły.
Na holu internatu spotkałam osobę z dwoma świnkami morskimi. Jedną z nich natychmiast rozpoznałam. To była moja Miśka – duża, tłusta i zdrowa z tymi swoimi rozetkami. siedziała grzecznie u tej osoby na rękach. Była jeszcze druga świnka, której imienia nie pamiętam. Miała gładkie, krótkie i miękkie futerko. Wzięłam ją od tej osoby mówiąc, że w sali przyjmuje weterynarz, więc pójdę tam zbadać świnkę. Przy okazji dowiem się, czy to na pewno samiec.
Świnka była niezwykle ruchliwa. chciała wyrwać mi się z rąk. Początkowo wydawała się mała, ale z każdą kolejną minutą oczekiwania w kolejce do weterynarza zdawała się być coraz większa. W końcu znalazłam się w sali, gdzie on przyjmował, ale nie zdążyłam się już niczego dowiedzieć, bo się obudziłam.

Całość tekstu o przesądach i stereotypach dotyczących osób niewidomych można przeczytać tutaj a także w numerze czasopisma Wiedza i Myśl z grudnia 2013 r.
Chciałabym tu tylko zacytować fragment dotyczący niewidomych muzyków.

„3. Niewidomy specjalnie muzycznie uzdolniony i muzykalny.
Jak łatwo zauważyć, znanych niewidomych muzyków, piosenkarzy, nie mówiąc o wirtuozach, jest bardzo niewielu w skali światowej. W środowiskach niewidomych popularne bywa muzykowanie, ale nie ma to nic wspólnego z wielkimi osiągnięciami artystycznymi. Również i w jazzie, gdzie najważniejsza jest improwizacja i miej znaczą zapisy nutowe, nie jest tak, że przeważają czy dominują niewidomi. Tak więc rzeczywistość przeczy funkcjonującemu stereotypowi. Co więcej, kiedy przyjrzeć się bliżej zagadnieniu, to okaże się, że muzyka w sensie artystycznym i wirtuozowskim nie jest aż tak bezpośrednio dostępna niewidomym, jak potocznie lubi się twierdzić. Rozumowanie jest takie oto: świat muzyki oparty jest wyłącznie na dźwiękach, niewidomy nie ma więc tu żadnych ograniczeń. Otóż ma i to niemałe. Przede wszystkim muzyka wiąże się ściśle z partyturą. Odczytywanie nut w brajlu jest dużo trudniejsze niż z pięciolinii, poza tym nie jest możliwe podczas wykonywania utworu. Na rynku muzycznym panuje ostra konkurencja, klient zamawia koncert i często określa repertuar, własny repertuar dyktują dopiero artyści renomowani wysokiej klasy. Zatem niewidomy muzyk musiałby – przynajmniej na początku kariery – dostosowywać swój repertuar do wymagań zamawiającego, na co potrzebuje znacznie więcej czasu niż w wypadku muzyka widzącego. Odrębną sprawą jest przepisywanie tych nut, jak dotąd albo nie słyszałem, bo są rzadkością i pewnie bardzo drogie, albo po prostu nie ma takich komputerowych urządzeń, które przepisywałyby nuty na brajla. W wypadku instrumentów klawiszowych dochodzi sprawa techniki, która jest utrudniona ze względu na brak wzroku. Pociąga to za sobą często znaczne spowolnienie tempa (widać to wyraźnie u Imree Ungara – niewidomego zwycięzcy jednego z pierwszych konkursów chopinowskich), albo zbyt silne uderzenia (tzw. walenie). Dla ułatwienia niewidomi muzycy często posługują się, zamiast partyturą, magnetofonem i odtwarzaczami, ale tutaj zagraża mimowolne naśladowanie odsłuchiwanego wykonawcy.
Kiedy te wszystkie niezwykle wysokie bariery niewidomy muzyk pokona, może znaleźć się w czołówce wykonawców, dlatego jest tych ludzi tak niewielu, co nie oznacza, że nie ma ich w ogóle. Na razie w Polsce mamy od wojny jednego Edwina Kowalika, laureata wielu pianistycznych konkursów międzynarodowych. Muzyk jazzowy, również niewidomy o międzynarodowej pozycji – Mieczysław Kosz, nie znalazł stosownego sponsora ani artystycznej opieki i zginął tragicznie w bardzo młodym wieku. Można jednak zaobserwować aktualnie pewien sprzyjający niewidomym trend w muzyce rozrywkowej i operowej. Może jest to zapowiedź likwidacji dotychczasowej niezdrowej tendencji polegającej na organizowaniu muzycznych „spędów” niewidomych bez perspektywy rozwoju i wyjścia na szeroki świat.”

Ojojojoj! … W zasadzie powinnam tu walnąć złośliwy komentarz, bo swego czasu niemal padłam ofiarą takiego opisanego wyżej zjawiska i teraz mam dylemat na przyszłość, bo coś planujemy na przyszłość pssssst) – czy „niewidomemu dać zarobić”, czy wziąć „nuciarza”. Naprawdę bardzo poważny dylemat.

Uczę się miksować

25 listopada 2013

Siedzę i uczę się, jak w pewnym programie do edycji dźwięku miksować nagrania, no bo do tej pory myślałam, że umiem, ale byłam w wielkim błędzie. Bawiłam się „pokrętłami” i chyba już coś umiem a to mi trochę uprości a trochę skomplikuje to, co chcę zrobić.

Nie będę pisać, dlaczego. Sami posłuchajcie.
Polak w brytyjskim Mam Talent

Mam zagadkę

25 listopada 2013

Filmik jest dość długi, ale dość blisko początku jeden z muzyków na jakimś takim egzotycznym instrumencie gra bardzo znany temat muzyczny z bardzo znanego serialu. Jakiego?
A oto ten filmik

Tak oświadczył w piątek pan Sławek z warzywniaka.
Bo to było tak:
Klientka w mrożonkach poszukiwała tzw marchewek „juniorek” ale nie mogła ich znaleźć, bo po prostu ich nie było. Powiedziała, że chciała przywołać wiosnę. No i wtedy pan Sławek oświadczył, że wiosna będzie całkiem niedługo. Jest już bliżej niż dalej.

Powstaje film o takim tytule, ale ja nie o tym. Nie wszystkim się ten tytuł podoba. Niektórzy uważają, że jest dla nas krzywdzący, bo może przeceniać nasze możliwości. Poruszałam na tym blogu ten temat we wpisie „Niewidomi świetnie sobie radzą”, ale zacytuję tutaj zdarzenie, które zdaniem autora poniższego cytatu jest efektem takiego myślenia.

„Ktoś, kto jest osobą niepełnosprawną nie może być jednocześnie osobą pełnosprawną. Osoby z niepełnosprawnością dążą do maksymalnej normalności, a nie do infantylnego zaprzeczania rzeczywistości
Przykład negatywnego oddziaływania takich tytułów miałem w czasie Euro. Na patelni w Warszawie, która wówczas była pełna ludzi i niesamowicie gwarna, miałem trudność z odnalezieniem mojego wejścia do metra. Usłyszałem krótkofalówkę strażnika i poprosiłem go o pomoc. ten machną ręką i powiedział:” tam masz wejście do Kabat”. Odpowiedziałem, że jak widać, jestem niewidomym, więc prosiłbym, aby mnie do wejścia podprowadził, bo go nie mogę znaleźć. Odparł” Po co? Przecież wszyscy niewidomi widzą.”

Kiedy poprzedniej nocy śnił mi się koncert, to postanowiłam o tym tutaj nie wspominać, ale po dzisiejszej nocy, gdzie ten sen był koszmarny, już po prostu nie mogę!
No bo poprzedniej nocy, to jeszcze było jakoś normalnie. Po prostu śniło mi się, że miałam najpierw próbę potem koncert i ktoś mi towarzyszył przy fortepianie, ale nie wiem kto.
Dzisiaj śniło mi się, że był koncert w takim składzie, jaki miał być we wrześniu – z naciskiem na słowo „miał”, tylko w innej konfiguracji: JD przy fortepianie a ten kto w rzeczywistości miał grać, w tym śnie miał śpiewać a ja to właściwie nie wiem, jaką rolę miałam tam pełnić. Robiłam za kogoś w rodzaju koordynatora ale wraz z nim siedziałam przy tym okrągłym stoliku, tylko po przeciwnej stronie, niż to było naprawdę na koncercie.
No więc koncert się zaczął, JD zaśpiewała pierwszą piosenkę akompaniując sobie na fortepianie a potem było tzw wejście smoka, tzn wszedł on. Wszedł, powiedział „dzień dobry”, koleżanka, która pracuje w Tyflogalerii zaczęła spisywać jego dane osobowe. Wzięła jego dowód osobisty i ze zdziwieniem stwierdziła – O! Masz jeszcze taki otwierany! – on podszedł do stolika, usiadł i tym swoim władczym głosem zwrócił się do JD improwizującej coś w tym czasie na fortepianie – czy możesz zbliżyć się tu do mnie? – Ona w ogóle nie zareagowała, bo on to rzucił tak w powietrze i mogła się nie zorientować, że te słowa są w ogóle kierowane do niej, ale ja się zorientowałam, wstałam od stolika i podeszłam do fortepianu. Nasza rozmowa była mniej więcej taka:
– Jadzia, czy masz może napisaną kolejność piosenek?
– Nie mam!
(To „nie mam” było powiedziane takim tonem, jak by to było oczywiste, że ona nigdy takich kartek nie pisze i co ja w ogóle od niej chcę.)
No to pytam ją dalej.
– A wiesz, co wy w ogóle śpiewacie?
– Nie wiem.
Publiczność siedziała i czekała na jakiś ciąg dalszy a ja wpadłam w panikę, bo się zorientowałam, że on to tak przyszedł na luzaka i pewnie dopiero teraz miał się dowiedzieć, co w ogóle śpiewa a jej zachowanie mnie po prostu zaszokowało. Pomyślałam sobie – po co ja go tu w ogóle ściągałam i co teraz będzie? Jakaś kompletna klapa!
I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że leżę we własnym łóżku i jeśli tylko się poruszę, to cała ta scena zniknie i będzie tylko koszmarnym snem.
A w rzeczywistości, to JD nie gra na fortepianie a on to nie wiem, czy śpiewa.

Pociąg do morfeusza

18 listopada 2013

Od czasu do czasu opisuję swoje własne sny a tym razem polecam sny osób niewidomych od urodzenia

Nowe wagony metra

17 listopada 2013

Rzadko jeżdżę metrem, ale ponieważ dzisiaj jechałam do Lasek, to musiałam dojechać metrem do Młocin. Jechałam prawdopodobnie nowym pojazdem. Wydaje mi się, że był nieco cichszy, ale najważniejsze dla mnie było to, że na nowo opracowano zapowiedzi. Otóż ktoś mądry od sampli najwyraźniej wysłuchał naszych sugestii albo sam na to wpadł, ale: oprócz zapowiedzi następnej stacji została zmontowana zapowiedź stacji w momencie, gdy pociąg na nią wjeżdża. Jak w autobusach i tramwajach.
Da się?
Da się.
Ale to jeszcze nie wszystko!
Oprócz zapowiedzi stacji są jeszcze komunikaty, że należy wysiąść na prawo lub na lewo. Na to bym nie wpadła i nie zasugerowałabym tego, może z takiego powodu, że znam metro na tyle dobrze, że wiem, na jakiej stacji z której strony drzwi się otwierają.
Szkoda tylko, że dźwięk zamykania drzwi jest dużo cichszy. Ten w starszych wagonach, to był konkret! A toto, to piszczy jak za przeproszeniem zdychająca mysz.
A kiedy wróciłam, to okazało się, że na stacji Politechnika doszło do pożaru w nowym wagonie metra. Ech… 😦