Myślałam, że nie ma już takich miejsc

13 lipca 2014

Do tej pory byłam przekonana, że nie ma już takich miejsc, w których ludzie np niepełnosprawni wyrabiają coś ręcznie.
Ale może zacznę od początku.
Otóż mama podczas mojego pobytu w domu przez prawie dwa tygodnie nic nie słyszała. No, może prawie nic. O szybkim dostaniu się państwowo do laryngologa rzecz jasna mowy nie było. To jest swoją drogą straszne. Ktoś nie słyszy i na przeczyszczenie uszu, żeby znów słyszeć, musi czekać kilka miesięcy. A co, gdy ktoś nie widzi i słuch jest jedynym zmysłem pozwalającym funkcjonować w domu i poza nim?
Ale to nie jest temat tego wpisu.
No więc na przeczyszczenie uszu lub stwierdzenie, o co w ogóle chodzi, trzeba było pójść gdzieś prywatnie. Mama poszła do lekarza w pobliskim mieście powiatowym „do inwalidów”. Cały czas słyszałam o tych inwalidach. Początkowo myślałam, że to nazwa ulicy, może placu, ale kiedy po powrocie mamy z przychodni usłyszałam, że widziała tam wiele osób na wózkach – i to młodych – zaczęłam zadawać pytania. A co to jest? A co oni tam robią? A gdzie to jest?
Rzecz jasna na żadne z tych pytań nie dostałam odpowiedzi. Nawet adresu tego miejsca nie znali!
– Jak to? Jedziecie gdzieś i nie wiecie gdzie?!
To proste. Oni nie zastanawiają się, jak nazywa się ulica, tylko jadą gdzieś na pamięć.
Ale na szczęście była kartka, na której rejestratorka napisała termin wizyty a na kartce pieczątka.
I w ten oto sposób znalazłam to!
Ciekawa jestem, czy pracuje tam ktoś niewidomy. Podejrzewam, że nie. Nawet wśród ogółu niepełnosprawnych jesteśmy takim czymś gorszej kategorii.
Czasami marzy mi się zmiana pracy na taką… …taką odmóżdżającą. Żebym mogła robić coś rękami nie angażując umysłu. Produkcja czegoś, co komuś jest potrzebne i się sprzedaje. Jakieś serwetki, podstawki, zabawki, biżuteria… Żebym mogła coś robić rękami a w tym czasie słuchać sobie radia albo książki. Najlepiej na słuchawkach, żeby nie słyszeć narzekań innych niepełnosprawnych.
Tylko… …jak długo bym tam wytrzymała? I jak byłabym traktowana? Jak muminek pod nadzorem paszczaków?
Mogłabym coś na ten temat poopowiadać, ale… …może nie tu.
W każdym razie przekonałam się, że takie miejsca jeszcze w Polsce istnieją.
Aha. Pewnie nigdy się nie dowiem, co o tym miejscu sądzą sami pracownicy – ci na wózkach. Może z kolei oni też chcieli by zmienić tę pracę na coś ambitniejszego? Mama twierdziła, że ci ludzie na wózkach byli jeszcze młodzi.

Jedna odpowiedź to “Myślałam, że nie ma już takich miejsc”

  1. XYZ said

    Za taki wpis powinnaś dostać dyscyplinarkę albo przynajmniej wypowiedzenie.

Dodaj komentarz