A w Konkursie Chopinowskim jest niewidomy uczestnik

5 października 2015

Przez przypadek się dowiedziałam. Nie jestem jakąś tam wielką fanką konkursu, ale, jak już nie ma nic lepszego do słuchania, to włączam konkurs. Pierwszy raz zaczęłam tak bardziej regularnie śledzić konkurs 10 lat temu, kiedy byłam chora. Pamiętam, że najpierw zatkało mi wtedy uszy, a potem mi z uszu przeszło gdzieś na oskrzela. Leczyłam się podsuwanymi przez znajomą starszą farmaceutkę metodami i to pewnie ona powiedziała mi, żebym sobie przy okazji posłuchała, jak pianiści grają na konkursie, bo ta pani bardzo lubi muzykę Chopina.
No więc włączam dziś rano radio, taka trochę śpiąca, nie słucham występu od początku, aż na koniec występu dowiaduję się, że właśnie grał niewidomy Chińczyk. Grał zwyczajnie, jak każdy inny pianista. Przynajmniej ja to tak odebrałam. A tu państwo z radia, śledzący całość z balkonu filharmonii, ochy i achy na temat pana Chińczyka, że się wzruszyli, że tak pięknie grał, bo on nie widząc po prostu słuchał sam siebie, że dopiero on wydobył barwę z tego nowo zakupionego fortepianu.
Ja tam nie rozróżniam tych pianistów. Dla mnie każdy gra tak samo. Musiałabym posłuchać interpretacji tego samego utworu przez kilku pianistów, może coś bym wtedy rozróżniła a nawet stwierdziła, która mi się podobała bardziej, która mniej.
Ja głównie słucham tych zmagań konkursowych ze względu na to, co jest po występach, tzn jak państwo z radia [pastwią się nad uczestnikami konkursu, lub ich chwalą. Ale co do tego niewidomego Chińczyka, to wydaje mi się, że trochę rozbujała się im wyobraźnia. Zobaczyli ślepego bidaka wprowadzanego na scenę, może niezbyt prawidłowo, no i zadziałała wyobraźnia. Opowiadali potem jakieś bzdury, że on wszystko kontroluje wyłącznie słuchem i tym, co ma „wdrukowane w głowie”.
Grałam 8 lat na pianinie, wypadłam z wprawy, dawno nie gram, ale wiem, że samo „kontrolowanie słuchem” nie zaprowadzi daleko. Trzeba patrzeć, co się wciska. Dla mnie takimi punktami orientacyjnymi był układ czarnych klawiszy: 2, 3, 2, 3… …ale i tak niewiele się wtedy nauczyłam.
A tak w ogóle, to ten Chińczyk studiuje w Polsce! W Bydgoszczy! Nigdy o nim wcześniej nie słyszałam.
I jak to jest, że Chińczyk przyjeżdża do Polski studiować i dostaje się na taki prestiżowy konkurs, podczas gdy ostatni Polak, jaki na takim konkursie wystąpił, to chyba w latach 50tych albo 60tych? Mamy w Polsce szkoły muzyczne na terenie ośrodków dla niewidomych i co?
Jedyny pianista, jakiego znam, który faktycznie gra muzykę poważną i studiuje fortepian, to był uczeń szkoły masowej. A szkoły dla niewidomych kogo wychowują? Chyba co najwyżej grajków żebrzących po sanatoriach.
Nie mogę zapomnieć tej historii opowiadanej przez nauczycielkę z Lasek, która takiego byłego ucznia spotkała. Co sobie wspomnę, to do tej pory mnie trzęsie. A tu taki „cingciangciong” z drugiego końca świata przyjeżdża do Polski, do Bydgoszczy, studiuje i startuje w takim konkursie.
A przy okazji, spieram się z koleżanką, która jest tak samo ślepa jak ja, bo stwierdziła, że jest pełna podziwu dla niego, że bez nut, ja jej mówię, że przecież wszyscy uczestnicy grają z pamięci, ona, że nie, no i powstał spór, którego żadna z nas nie może rozstrzygnąć, bo nie widzimy, czy uczestnicy konkursu chopinowskiego grają z nut, czy może jednak z pamięci.

Komentarzy 5 to “A w Konkursie Chopinowskim jest niewidomy uczestnik”

  1. danuaria said

    O proszę! Znalazłam coś więcej tutaj
    Mamy raczej wiedzą, jak wprowadzać swoje niewidome dzieci. Hmm.. Choć moja mama, to chyba raczej nie wie. A co będzie, jak mamy zabraknie?

  2. Mari said

    Danuario! Słuchałam tego niewidomego Chińczyka, podobał mi się jego występ, ale odpadł już, Wczoraj w audycji podsumowującej pierwszy etap, mówiono o jego występie. Czy słuchałaś. Zastanawiałaś się, czy oni to muszą umieć na pamięć, otóż tak. Na koncertach ogólnie przyjęte jest granie z nut, ale to jest konkurs, i materiał konkursowy muszą pianiści opanować. Wyobrażasz sobie, jakby to wyglądało, gdyby grali z nut, kto by im te kartki przewracał. A niewidomy? Musi opanować pamieciowo repertuar, wszyscy mają równe szanse. Słucham też omówień po kolejnych występach. Ja tylko zauważam, że wszyscy prawie świetnie grają, a redaktorzy wraz z ekspertem dopatrują się różnych niuansów, np okrągłości dźwięku, poetyckości w zagranych nokturnach itd. Może bardziej się na tym znają, ja jestem prawie la
    ikiem, choć po skończonej szkole muzycznej pierwszego stopnia.

  3. danuaria said

    Słuchałam wtedy tego podsumowania, ale temu, co tam wysłuchałam, poświęcę oddzielny wpis.
    Jesteś po szkole muzycznej?
    Zazdroszczę Ci!
    Ja zaliczyłam jedynie ognisko muzyczne, a tam nie traktowano nas zbyt poważnie. Mam wrażenie, że i tak byłam traktowana tam poważniej, niż inni uczniowie, ale, jak przyszło co do czego, to zderzenie z rzeczywistością osób widzących było bolesne i potem już rzadko siadałam do instrumentu.

  4. Mari said

    Nie masz mi czego zazdościć. Ta szkoła różniła się od ognika tym, że mieliśmy przedmioty z teorii muzyki i na końcu każdego semestru egzamin, na którym musieliśy popisać się programem, którego wyuczyliśmy się przez te parę miesięcy. Ja zresztą, nie byłam taką błyskotliwą uczennicą, nie mam słuchu absolutnego, ale jakoś tam grałam

  5. danuaria said

    Zazdroszczę mimo wszystko. Właśnie ubolewam nad brakiem podstaw teoretycznych. Ale pocieszam się, że gdybym widziała, to też nie miałabym możliwości kształcenia w szkole muzycznej. W szkole dla niewidomych to przynajmniej miałam możliwość grania na instrumencie, czego w zbiorczej szkole gminnej w miejscu urodzenia bym nie miała.

Dodaj komentarz